|
|
Henry Lion Oldi, czyli rosyjski duet pisarski, powraca na półki księgarń. Dymitr Gromow i Oleg Ładyżeńskij robią to we właściwym sobie, oryginalnym stylu. Spotkać mogliśmy się z nimi już przy okazji powieści Otchłań głodnych oczu. Mesjasz formatuje dysk (bo taki właśnie, zapadający w pamięć, choć pretensjonalny tytuł ma książka) to pracochłonnie budowany misterny i wielopoziomowy domek z kart.Górna warstwa konstrukcji to przedstawiony w powieści obraz piętnastowiecznych Chin, gdzie rozgrywa się akcja powieści. Państwo Środka jest w niej barwnie odmalowane, jeszcze jaskrawiej przedstawione zostaje piekło wprost z chińskiej mitologii. Oprócz tego w książce można znaleźć obraz pasujący jak ulał do wizerunku Chin wykreowanego przez kulturę popularną: mnisi-wojownicy z klasztoru Shaolin, dworskie intrygi, mistyka dalekowschodniej filozofii. Niejakim zaskoczeniem może być tu postać dwudziestowiecznego informatyka przeniesionego (tylko mentalnie) do tego odległego kraju. Jednak ten, kto zna dość swobodne podejście autorów do sprawy czasu i przestrzeni mógł się tego spodziewać. Książkę śmiało określić można jako ocierające się o postmodernizm fantasy, czerpiące całymi garściami z chińskiej mitologii.Oto kolejny poziom naszego papierowego domku (choć może powinienem był powiedzieć "pagody"). Mesjasz formatuje dysk to książka przepełniona dalekowschodnimi mitami do tego stopnia, że czytelnik, który nie zna chińskiej mitologii może poczuć się zagubiony. Na kartkach powieści wprost roi się od fantastycznych postaci demonów, magów czy upiorów. Ich zachowanie nie zawsze jest są zrozumiałe, moce, jakimi dysponują - nieznane. Autorzy zaś nie starają się zbytnio ułatwić czytelnikowi zadania. Można spierać się z tym zarzutem, mówiąc, że zbyt duża ilość wyjaśnień zakłócałaby płynność narracji. Z drugiej jednak strony niewtajemniczony czytelnik nie ma możliwości właściwego odczytania niektórych aluzji czy rozwiązań fabularnych.