... pewnego dnia wtargnął do mnie sam autor. Przybył wprost z Gdyni; przedstawił mi się: Joseph Białoskórski, sierżant-dezerter Legii Cudzoziemskiej. Przydźwigał mi w kuferku cały swój pamiętnik. Była tego wielka kupa kartek - pisane szeroko, ołówkiem, bez poprawek, na odwrocie starych urzędowych druków, których mu widać jakiś woźny w przyjaźni użyczył - pisane kulasami, bez jednego znaku przestankowego. I mimo tych przeszkód technicznych wyznaję, że czytałem to bez przerwy kilka dni, niemal zły na siebie, ale nie mogąc się oderwać. Cóż za dokument! Ta wojna na pustyni! Zaledwie można uwierzyć, że to wszystko dzieje się dziś, że to nie jakieś fantastyczne opowiadanie ze zmierzchłej przeszłości. Białoskórski opisuje to wszystko z homerycką prostotą. Czasem żal mu było tych Arabów, >bo oni podobno walczą o wolność< - pisze Białoskórski - ale gdzie tu ulokować współczucie, kiedy wciąż trzeba bronić swojej głowy i brać odwet za swoich kolegów .T. Boy-Żeleński